Dziś obiecany wpis z
realizacji mojego marzenia, które mogłam spełnić dzięki Prezent Marzeń. Jeśli
chodzi o mnie to długo się zastanawiałam nad tym czy zrobić sobie tatuaż i jaki
on ma być, ciągle szukałam, myślałam i tylko na tym się kończyło. Ale kiedyś
sobie postanowiłam, że jeśli będzie możliwość, a może dostane voucher w
prezencie to pójdę i zrobię, aż któregoś pięknego dnia dostałam maila od Prezent Marzeń.
Teraz trzeba było pomyśleć jaki będzie wzór i w którym miejscu wykonać tatuaż.
Zawsze myślałam o czymś małym, delikatnym nad kostką ale jakoś nigdy nie mogłam
się na to odważyć. Nie tylko odstraszała mnie cena ale i strach przed bólem.
Zanim zdecydowałam się wybrać miejsce na tatuaż to poczytałam w internecie,
które miejsca są najmniej wrażliwe na ból i niestety chyba nie byłam, i chyba
dalej nie jestem, gotowa na zrobienie tatuażu nad kostką. Najmniej wrażliwym
miejscem okazuje się być okolica barku i tak też wybrałam. Kolejny krok jaki
poczyniłam to wybór wzoru. Zawsze chciałam mieć małego motylka, ale to było
dawno, choć ten motyw zawsze górował nad innymi i tym razem też on zwyciężył.
Następnie zadzwoniłam do salonu dowiedzieć się o dostępnych terminach i jak mam
się przygotować do zabiegu. Na moje szczęście mogłam sobie wybrać dowolny
termin, więc dostosowałam go do mojego pobytu u mojej mamy. Jeśli chodzi o to
jak należy się przygotować do zabiegu, to pisałam wam o tym w poprzednim
wpisie.
W końcu kiedy już było wszystko ustalone pozostało tylko czekać na ten ważny dzień.
Pewnego sierpniowego
dnia, z samego rana pojechałam do Gdańska (dokładnie do Wrzeszcza) i odnalazłam
salon K19 Tattoo&Percing.
Na miejscu byłam dużo za wcześnie, ale to dlatego, że nie wiedziałam gdzie dokładnie mieści się ten salon i jak daleko jest on od dworca. Przed godziną 11 weszłam do środka i zaczęłam się trochę stresować. Dodatkowo nie wiedziałam, jak mam się zachować bo pierwszy raz byłam w takim miejscu, ale z pomocą przyszła mi Ola, która wyjaśniła mi wszystko i dała do wypełnienia dokumenty, które są bardzo potrzebne, ponieważ zapisujemy w nich czy nie jesteśmy na coś chorzy bądź uczuleni co mogło by spowodować odmówienie wykonania wybranego przez nas zabiegu.
Właściwie
to już po chwili rozmowy poczułam się jakbym była stałym bywalcem salonu, gdyż
Ola i Kyryll dbali o dobrą atmosferę oraz o to abym czuła się swobodnie i nie
myślała o tym, co tam się dzieje za moimi plecami.
Bardzo dziękuję Oli za zdjęcia, bo ja z tego stresu zrobiłam tylko dwa :D
Pozdrawiam
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)
Staram się Was odwiedzać i również odwdzięczać się komentarzami na Waszych blogach